środa, 8 lutego 2012

mBank - postscriptum



Jakiś czas temu odpowiadałem na moim blogu na pytanie dlaczego nie rezygnuję z mBanku. Przedstawiłem zalety eKONTA i innych produktów oferowanych przez ten bank. Wśród wad nie wymieniłem jednak rzeczy, która w ostatnich dniach bardzo mnie denerwuje.

Chodzi mi o sposób w jaki konsultanci mBanku kontaktują się z klientami.

Po pierwsze rozmowa jest z numeru zastrzeżonego, bo na wyświetlaczu mamy informację, że dzwoni numer prywatny. Po drugie po odebraniu telefonu słuchamy sobie muzyczki i czekamy, aż zgłosi się do nas pracownik mBanku.

Taka forma jest dla mnie bardzo irytująca, bo to nie ja mam interes do konsultanta tylko on do mnie. W ciągu ostatnich dni kilkakrotnie po usłyszeniu muzyczki odrzucałem połączenie, ale raz nie wytrzymałem i poczekałem na połączenie z konsultantem. Była to dość krótka i bardzo niemiła dla niego rozmowa.

Mam wrażenie, że w mBanku to jakiś system komputerowy wybiera mój numer i dopiero po jakimś czasie łączy mnie z pracownikiem, który akurat w danej chwili jest wolny. Dla banku takie rozwiązanie to pewnie znaczne oszczędności związane z lepszą organizacją pracy. Dla klienta jest to jednak dość mocno irytujące.

2 komentarze:

  1. Forma irytująca, ale wprowadzona przez centra telefoniczne dlatego, że skala udanych połączeń dzięki temu im rośnie. A że przy okazji zdenerwują klienta i konsultant ma trudniejsze zadanie... Nie kryją się z takim działaniem, to nie tylko mbank tak ma.

    Ale to pikuś przy największej wadzie - dzwonią nawet wtedy gdy wyraźnie zastrzegano by nie dzwonili w sprawach marketingowych.

    OdpowiedzUsuń
  2. W pozostałych bankach, w których mam konta na razie jest klasycznie, czyli widzę numer i od razu ktoś ze mną rozmawia. Jednak z tego co piszesz może się to wkrótce zmienić.

    OdpowiedzUsuń